W życiu przegrywasz w momencie, w którym przestajesz kwestionować filtry, przez które patrzysz na rzeczywistość.
Prawdy poszukuj w liniach pęknięć. W najsłabszych miejscach prawd, które przyjąłeś za pewnik. Szukaj tak długo, aż będziesz w stanie rozwalić je na kawałki, ułożyć od nowa, skleić, oszlifować. Wtedy zacznij od początku.
Nie ma czegoś takiego, jak ostatnia, jedyna słuszna iteracja przekonań na temat życia, przyjaźni, miłości i związków, sensu życia. Po prostu nie. Moment, w którym przestajesz kwestionować swoje stanowisko, przyjmować nowe informacje i update’ować system jest chwilą, w której grzęźniesz. Stajesz w miejscu, podczas gdy chaos rzeczywistości ciągle zmienia formę, popychając całą resztę do przodu.
Gdy jesteś młody zdobywasz konkretny światopogląd, po czym bronisz go niczym wilczyca młode. Najgorsze, co można zrobić, to zatrzymać się w tym miejscu. Główny towar, jaki ma do zaoferowania świat, to ludzie, którzy przestali się aktualizować.
Ciężko jest kwestionować własne przekonania i wartości, którymi kierujemy się w życiu w społeczeństwie, które od dziecka wdrukowuje w nas potrzebę bycia idealnym. Dołóżmy do tego nieustanną krytykę ze strony innych ludzi i konieczność wykształcenia w sobie systemów obronnych, trzymania gardy i oddawania ciosów. Nielogiczne w takiej sytuacji wydaje się dodatkowe dokładanie samemu sobie.
W życiu najtrudniejsza jest nauka trzech rzeczy. Pierwsze dwie, to przyjmowanie krytyki i niepatrzenie na innych przez pryzmat własnych oczekiwań. Trzecia, to poddawanie w wątpliwość własnych przekonań – bo to zmusza do eksploracji. Nie chcemy eksplorować, chcemy definitywnych odpowiedzi. Żądamy stabilności i uciekamy od reorganizowania naszej rzeczywistości. To wymaga energii, pracy, zapału. Czasem mamy dobitną świadomość, że nasz pogląd na daną kwestię jest zbyt uproszczony, dwuwymiarowy i po prostu się na to godzimy, nie chcąc zgłębiać króliczej nory lub odkładając jej eksplorację na później.
Zresztą, kto w dzisiejszych czasach ma czas na autorefleksję? Świat zapierdala zbyt szybko. Często nie mamy chwili, by spotkać się na kawę z dobrym znajomym, co dopiero mówić o dialogu z samym sobą?
Moją metodą na stagnację było zawsze poszukiwanie przygody. Wrzucanie się w sytuacje, które mnie stresowały. Włączanie w dyskusje, które zmuszały do artykulacji, a czasem dopiero uzmysławiania własnych przekonań na dany temat. Gwałtowny skręt z autostrady. Nie wiesz, jakie masz zdanie na dany temat, zanim się o to nie pokłócisz, mówią.
Ja mówię, że nie wiesz kim jesteś, dopóki nie roztrzaskasz się w życiu przynajmniej kilkanaście razy i kilkanaście razy nie będziesz zmuszony poskładać od nowa.
Co się dzieje, gdy nie poszukujesz linii pęknięć i nie wzbogacasz swojego światopoglądu, klikasz “później” w wyskakujących okienkach przypominających o aktualizacji? Kończysz, jak 30-40 letni fani zespołów punkowych, którzy wyglądają dokładnie tak samo, jak dwie dekady wcześniej, jeśli pominąć tatusiowy brzuszek i twarz zmęczoną wyrzucaniem kolejnych marzeń do kosza.
Nie śpij, słyszysz?
Daj sobie z liścia, jeśli musisz, ale nie zastygaj w bezruchu. Doświadzaj nowych sytuacji, ryzykuj i podejmuj wyzwania, które Cię przytłaczają i zmuszają do zdobycia nowych kompetencji. Eksploruj rzeczywistość, czytaj dobre książki, chłoń punkt widzenia ludzi mądrzejszych od Ciebie.
Pod żadnym pozorem nie zamykaj oczu, nie mość sobie miejsca w ciepłym gniazdku.
Nie umieraj, proszę.
Staraj się zawsze pozostać przy życiu i nie zapaść w śpiączkę. Nie pozwól, by lód pod Twoimi stopami stał się zbyt gruby i stabilny. Uderz w niego z całej siły, odnajdź pęknięcia i uderz raz jeszcze. Rozwal go na kawałki i pozwól sobie na orzeźwiającą kąpiel.
Jaki jest sens życia? Ten obiektywny, bazujący na instynktach i przetrwaniu nie daje satysfakcjonującej odpowiedzi, dlatego dość łatwo jest dojść do wniosku, że życie nie ma najmniejszego sensu.
Rodzisz się, uczysz chodzić i mówić. Poznajesz ludzi. Każdego dnia przyswajasz pokarm, każdej nocy śpisz. Trochę trenujesz, uprawiasz seks i podążasz narzuconą przez system ścieżką. Wtedy umierasz. Nie ma znaczenia, czego się nauczyłeś, bo żadna wiedza już Ci się nie przyda. Nie ma znaczenia, czego dokonałeś, bo po pierwsze Ciebie już tu nie ma, by się tym cieszyć, a po drugie przy odpowiednio dużej rozpiętości czasu nawet najwybitniejsze z Twoich osiągnięć zostaną zapomniane.
Jesteś jak zapis w pamięci RAM sekundę po odcięciu zasilania. Po prostu znikasz.
Sensem życia jest więc przeżywanie samo w sobie – które daje dużo więcej frajdy przy ciągłej aktualizacji. Przyswajanie nowych informacji, bieżąca wymiana przestarzałych przekonań pomagają stwarzać kolejne iteracje Ciebie. Nadążanie za chaosem rzeczywistości, satysfakcja z osiąganych celów i podnoszenie sobie poprzeczki to wykałaczki, które utrzymują Twoje powieki w pozycji otwartej.
Potrzebujesz tych wykałaczek, bo zbyt dużą mamy tendencję do zapadania w sen – a życie ucieka.
Nie warto go przegapić.
Bardzo fajnie piszesz.
Bardzo fajnie czytać Twój komentarz:)