Pandemia w tak wysoce zglobalizowanym świecie to precedens. Tradycyjne media przeżywają swój renesans, skok oglądalności i wyświetleń. Dziennikarze poczuli (Twoją) krew i uwierz mi, mają zamiar spić każdą jej kroplę. Moim zdaniem, w dobie społecznej izolacji prędzej wykończy Cię nie wirus, a mieszanka dopaminy z kortyzolem.
Od wielu lat nie wchodzę na serwisy informacyjne, nie czytam gazet. W dupie mam politykę i “breaking news”. Wychodzę z założenia, że jeśli coś ważnego się wydarzy, to i tak się o tym dowiem – na przykład od znajomych. W międzyczasie natomiast skupiam się na sobie i rzeczach, które dotykają mnie bezpośrednio.
Dzięki takiemu podejściu mój poziom spokoju wewnętrznego ustabilizował się na bardzo zadowalającym poziomie. Zauważyłem, że gdy pochłaniałem newsy i szokujące nagłówki, cały czas chodziłem albo czymś zaniepokojony albo na coś wkurwiony. Bo taki jest cel serwisów informacyjnych. Wywołać emocje, utrzymać Twoją uwagę. Sprawić, byś odpalił jeszcze kilka SZOKUJĄCYCH artykułów, zachęcony perfidnie skonstruowanym nagłówkiem – i rozesłał linki swoim znajomym. Wyświetlenia i hajs z reklam muszą się zgadzać. Odpalasz serwis informacyjny i nie wiedzieć kiedy, w żyle masz strzykawkę z dopaminą, a zanim zdążysz spytać, o co chodzi – przyjmujesz w dupę czopka z kortyzolem.
Wychodzisz jak po badaniu u proktologa. Ze sztywnym krokiem, z niepewnością patrząc w przyszłość.
Przy okazji pandemii, sam się na to wszystko nabrałem i po raz kolejny dałem wciągnąć w nieskończony wir pochłaniania newsów. Wróciły dawne objawy – z jednej strony zaniepokojenie, a z drugiej potrzeba pochłonięcia kolejnej informacji. Przestałem filtrować źródła, którymi karmiłem mój mózg. Kilkanaście razy dziennie wchodziłem na serwisy informacyjne i strony typu gdziewirus.pl. Odpalałem linki podsyłane przez kolegów. Żyłem tylko tym tematem. Jak można się domyślić, moje samopoczucie zaliczyło glebę, traciłem czas i nie robiłem nic produktywnego.
Prawie trzy tygodnie temu przeczytałem bardzo rzetelny artykuł, który zresztą podlinkowałem w moim “powitalnym” wpisie po przerwie na blogu. Obszernie omawiał on najbliższą przyszłość na podstawie danych historycznych, badań naukowych i symulacji. Po lekturze tego tekstu się uspokoiłem – okej, w Polsce będziemy mieli kilka lub kilkanaście tysięcy zdiagnozowanych przypadków koronawirusa, później krzywa zacznie się wypłaszczać i powoli wyjdziemy z epidemii (biorąc pod uwagę, że nasz kraj jako jeden z pierwszych w Europie podjął zdecydowane kroki, by spowolnić proces rozprzestrzeniania wirusa). Przyjąłem do wiadomości.
Jakiś czas później jednak, pochłaniając “szokujące” newsy na temat przyrostów zachorowań w Polsce, złapałem się na tym, że czuję niepokój. Pomyślałem sobie: “zaraz, przecież ja wiem, że to musi rozegrać się w ten sposób, więc czego się obawiam? Przecież to nie jest nowa informacja”. Tak, informacja nie była nowa – za to sposób jej przedstawienia zaprojektowany był na poluzowanie zwieraczy odbiorcy.
Przykład: “niepokojąco wysokie wzrosty zachorowań” – dlaczego niepokojące? Przecież wszystkie modele przebiegu pandemii przewidziały, co się wydarzy parę tygodni wcześniej.
Do tego te artykuły, w których opisywane są przypadki, gdzie na koronawirusa zmarły osoby młode i zdrowe. Media tylko czekały na pierwszy taki przypadek, by wycisnąć z niego wszystkie soki.
Ten moment był dla mnie bodźcem do tego, by wyciągnąć wtyczkę.
Przestałem całkowicie wchodzić na serwisy informacyjne. Gdy ktoś w miedzkaniu odpala wiadomości w TV, wychodzę z pokoju. Na gdziewirus.pl wchodzę poglądowo raz na 2-3 dni. I wiesz co?
Absolutnie nic mnie nie ominęło. Nie przegapiłem żadnej naprawdę istotnej informacji, jestem też na bieżąco ze wszystkimi zaleceniami rządu – jednocześnie kompletnie odcięty od toksycznego miksu kortyzolu i dopaminy. Jestem spokojny i produktywny.
Jak to możliwe?
Ważne informacje i tak do Ciebie dotrą tą czy inną drogą. Ktoś inny wyłowi je za Ciebie – nie musisz sam siebie narażać na huśtawki nastrojów i przebodźcowanie. Możesz ten czas poświęcić na to, by czytać dobre książki, ćwiczyć w domu lub uczyć się nowego języka. Spędzać ten czas produktywnie i cieszyć się spokojem wewnętrznym. Uwierz mi, na świecie dzieje się o wiele mniej, niż w Twojej głowie, gdy żyjesz wiadomościami.
Ja nie zachęcam Cię do bycia ignorancką, niedoinformowaną osobą. Zaczerpnij wiedzy z konkretnych źródeł:
Oficjalna strona ministerstwa zdrowia.
Koronawirus: dlaczego trzeba działać natychmiast
A następnie przestań oglądać wiadomości. Sprawdź raz na dwa-trzy dni stronę ministerstwa oraz gdziewirus.pl, by być na bieżąco, ale nie wkładaj głowy do pieca mass mediów.
Zapoznaj się też z dwoma zalinkowanymi artykułami, by wiedzieć, jakich wzrostów zachorowań możemy się spodziewać w Polsce – by przestały Cię niepokoić rosnące liczby. Twój stres nie jest potrzebny światu, bo świata nie zmieni. Zatruje tylko Twoje ciało i umysł.
W kraju zdiagnozowanych mamy ponad dwa tysiące osób. Wirus zainfekował jednak miliony Polaków, którym media zrobiły z mózgów strzelający popcorn.
Nie pozwól, by koronawirus zaraził Twój umysł.
Dokładnie, mam to samo. Alert RCB i strona ministerstwa wystarczają. Pozdrawiam 😀
Dobrze Cię widzieć, Vincent :)!
Przytulam:)
Będą nowe wpisy?
Fajnie przeczytać coś i czuć że ten gość ma poukładane w głowie ! Czuje że takich ludzi jest wciaż nie wielu.. Umiejetność zachowania dystansu do każdej sytuacji a jednocześnie świadomość zagrożenia 🙂
Szkoda, że blog zdechł 🙄