Zmarnowałem dziś dobrą godzinę snu na czytanie polskich blogerów.
Ja pierdolę.
Wiecie, jak to jest. Wracam z imprezy, trochę zrobiony. Jeszcze nie spać, to może coś napisać? Więc siadam, odpalam edytor, skrobię trzy szkice tekstów, może coś z tego trafi na bloga. Później wciąż nie chce mi się spać. Żółta lampka z Ikei rozlewa się na ścianie pomarańczowym światłem, to światło pada na okładkę mojego Kindla. Palahniuk kusi. Chcę go czytać, wciągnąłem się. Invisible Monsters może i ma fabułę kalkowaną z Fight Clubu, ale wciąż czyta się to znakomicie.
Wtedy podejmuję najgorszą możliwą decyzję.
Zamiast wyłączyć laptop i zaszyć się w łóżku, ja wstukuję w przeglądarkę adres bardzo znanego bloga. Nie czytam blogerów (z przyczyn, o których przeczytasz niżej), ale raz na pół roku wchodzę przeklikać te bardziej znane witryny.
Do rzeczy: gościa czyta cała Polska, gość pisze o relacjach, a jak na dłoni widać, że zna się on na kobietach równie dobrze, co ursynowski menel na ekonomii. Dlaczego cała Polska nie widzi, że facet się nie zna? Bo po pierwsze dobrze pisze i działa efekt aureoli, dzięki czemu może sprzedać się w internecie jak chce, a po drugie ludzie chuja się znają na relacjach damsko-męskich, taka smutna rzeczywistość. Myślenie statystycznego człowieka wygląda tak: skoro coś mądrze brzmi i logicznie trzyma się kupy – musi być prawdą.
Prawdą jest, owszem. Konkretniej powszechną jej odmianą – gównoprawdą.
Kiedyś jeszcze częściej wchodziłem na polskie blogi poświęcone relacjom, żeby się z nich pośmiać. Dziś najzwyczajniej w świecie takie zjawisko mnie wkurwia.
Filmy, książki, blogi, wszędzie pseudoporady dotyczące spraw damsko-męskich tak dalece oderwane od rzeczywistości, że można by posądzać ich autorów o pochodzenie pozaziemskie.
Młody facet w dzisiejszych czasach nie ma absolutnie żadnego przykładu poprawnego postępowania z kobietami (czy miał kiedykolwiek?). Wszędzie dookoła kłamstwa, same kobiety tutaj ciężko winić o brak sprostowania przeróżnych bredni, bo:
Po pierwsze, same często nie wiedzą, jak działają lub powinny działać relacje.
Po drugie, muszą grać kartami rozdanymi przez społeczeństwo i głośno nie mówić o tym, jak wygląda rzeczywistość, żeby nie otrzymać stempla z najczęściej wymawianym polskim słowem w mowie potocznej.
PROSZĘ PAŃSTWA, SZAMBO WYLAŁO
Powszechny dostęp do internetu wyzwolił ludzkość. Wydobył z ciemnoty, otworzył dostęp do cyfrowego oceanu wiedzy. Jednocześnie jednak dał wszystkim narzędzie do dystrybucji informacji, więc zrobił się tu niezły burdel. W dzisiejszych czasach najcenniejszą umiejętnością jest selekcja przyjmowanych z sieci danych. Jak często oglądając film na YouTube, czytając artykuł, zadajesz sobie podstawowe pytania:
Czy autor filmu / artykułu jest kompetentny w tym, co mówi?
Jeśli uważam, że jest kompetentny, to… dlaczego tak uważam? Z powodu dobrej prezencji, doboru słownictwa, płynności wypowiedzi, przekonania, z jakim stawia puentę za puentą? Czy to wystarczające atrybuty do tego, by z całym przekonaniem stwierdzić, że podawane przez tę osobę informacje są rzetelne i niewyssane z dupy?
Znajdujemy się w erze informacyjnego chaosu. W samym epicentrum tornada danych. Albo selekcjonujesz wiedzę, starasz się krytycznie myśleć albo Twoje życie staje się wypadkową przeciętności o zabarwieniu papieru toaletowego.
W internecie publikuję od 2010 roku. Wpisy, przemyślenia, filmy. Prawdziwie dumny jestem z tego, że absolutnie nigdy nie wypowiedziałem się na temat, o którym nic nie wiem. Nigdy nie usłyszysz ode mnie “wydaje mi się”, “myślę, że”. Informacje niepoparte osobistą praktyką po prostu nie przechodzą mi przez gardło, a palce nie chcą uderzać w klawiaturę. Zastanawiające, że podobne nastawienie nie jest ogólnym standardem.
Każdego dnia, o każdej porze komuś coś się wydaje. Ktoś posiada opinię, najczęściej niepopartą niczym. I czuje niepowstrzymaną chęć, by się swoimi wydmuszko-przemyśleniami dzielić ze światem. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że czasem te złote porady rzeczywiście, wynikają z jakichś doświadczeń. Czyli: gość miał dwie, trzy sytuacje na podstawie których buduje generalizację i z których wyciąga objawione wnioski.
Szczerze? Nie ruszałoby mnie to w ogóle, gdyby zjawisko dotyczyło innych sfer, niż relacje damsko-męskie.
Kiedyś byłem niepewny siebie, a moje pojęcie o dobieraniu się przez ludzi w pary ograniczało się do romantycznych uniesień – czyli tego, czym nakarmiła mnie popkultura. Natomiast wiem dobrze, jak szkodliwa może być dla psychiki młodego faceta dezinformacja nie tylko dlatego, że sam jej doświadczyłem. Od ponad 5 lat spotykam się z facetami na szkoleniach i widzę na własne oczy ponure żniwo tornada nieselekcjonowanych gówno-danych. Bezsensownych porad udzielanych przez pseudotrenerów oraz blogerów, którzy pisać powinni o wszystkim, tylko nie o relacjach. W szczególności parę lat temu panował wysyp ‘ekspertów’ piszących o dupach, bo było to bardzo modne i poczytne. Goście podawali się za reinkarnację Casanovy, tylko z dwukrotnie dłuższym chujem o zwielokrotnionej sile rażenia (większość tych blogów już dawno padła, jeden trzymał się zaskakująco długo, ale jak widzę ostatnio autor zamieścił tam ostatni, pożegnalny wpis – cóż za ulga!).
Niestety, podobny wysyp wiedzy rzetelnej-inaczej panuje obecnie na YouTube.
Te ‘autorytety’ robią innym krzywdę. Mój znajomy mawia “kopałbym po ryju takich ludzi”. Zastanawia mnie, czy kopanie zmieniłoby cokolwiek. Efektem dezinformacji są mężczyźni zakompleksieni, w depresji, bez żadnych efektów na polu relacji damsko-męskich, powtarzający raz za razem te same błędy. Ludzie oszukani tak bardzo, że porównać ich można do myszy próbującej po ciemku opuścić labirynt.
Tworzący słabe związki, tkwiący w toksycznych relacjach, zachowujący się skrajnie nieatrakcyjnie.
Jak to jest, że naganna jest kradzież, (coraz częściej) zaznaczanie głośno zdania niepoprawnego politycznie, ale kłamstwo jest już jak najbardziej w porządku? Czy bohaterowie dzisiejszego wpisu, kłamiąc czują jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Czy może przywykli do pisania / nagrywania bzdur tak bardzo, że nie robi im to żadnej różnicy?
Z drugiej strony, założę się, że w grubej większości są to osoby z rozdmuchanym ego, żyjące w wirtualnym świecie, sprintem uciekające od prawdy na swój temat.
Niech uciekają, pompują ego, wydłużają fiuta. Tylko mogliby przy okazji przestać wykorzystywać do tego innych ludzi.
Vincent, szanuje Cie za dobre wpisy na tym blogu, ale ten powyższy śmierdzi pisarskim autoerotyzmem i samozachwytem. Po części się zgadzam, że ludzie zdecydowanie zbyt często kierują się zasadą “nie znam się to się wypowiem”, natomiast nie każdy musi pisać o faktach. Nie odbierajmy ludziom prawa do pisania własnych opinii i dzielenia się przemyśleniami. Nikt nie ma monopolu na prawdę. Zawsze warto dyskutować. Spierać się, szanując ludzi, ich poglądy i nie rysując jednocześnie nosem sufitu. Pozdro
“Nie każdy musi pisać o faktach”, no właśnie, więc niech nie stawia siebie w pozycji autorytetu i eksperta, gdy gówno wie o temacie 🙂
Mam to samo. Absolutnie nienawidzę słuchania durnych truizmów i jakichś gównoprawd tylko dlatego, że komuś się wydaje. A teraz, w dobie spierdolonej poprawności politycznej, każdy chce się wypowiadać i nie można nikogo urazić wytykając mu błąd. Piotr pisze, że nikt nie ma monopolu na prawdę. No pewnie, tylko że jak w matematyce ktoś gada, że 2 plus 2 równa się 5, to popukasz się w czoło jedynie czy też przyklaśniesz? To teraz przełóżmy sobie to na relacje damsko-męskie, gdzie także można walnąć takiego babola. Są fakty i są gównoprawdy. Bo komuś się wydaje, że wie, bo ktoś chce sobie ego… Czytaj więcej »
Kurcze, chcialabym dowiedzieć się o jakich blogerów Ci chodzi
Haha, nie ma tak dobrze;)
Nie czytam blogerów, a do Ciebie wpadam raz na pół roku. Warto jest iść na konfrontację i ostrzec innych przed bujdą, o jakich blogerach mowa? Jakie to mają błędne przekonania? Mam nadzieję że Volant w Sexcatcherze sie nie mylił, książka czeka na ponowne odkrycie w mojej biblioteczce 😉 pozdro V1ncent!
Pokolenie Ikea oOczami mężczyzny
mi przyszło na myśl 😀
“Żółta lampka z Ikei” mistrz 😀