Wydaje nam się, że panujemy nad swoim życiem i organizujemy własny czas.
Bzdura.
Codziennie jesteśmy programowani i zapętlani. Wcisnąć powiadomienie, wpisać fb.com w przeglądarkę, odblokować telefon, wejść na instagram.
Ciebie w Tobie jest tylko tyle, ile sobie wyszerpiesz. Wyszarpywanie polega na świadomym poświęcaniu uwagi jednej czynności, którą wybrałeś/wybrałaś. Czynności, która jest dla Ciebie ważna.
Nie wybraliśmy powiadomień na fejsie i FOMO. To one wybrały nas, zabierając nam uwagę, odciągając od wyznaczonych celów.
Dopiero, gdy zastanowimy się, czego chcemy od życia, wyznaczymy sobie ramy czasowe do realizacji – widzimy, z czego musimy zrezygnować. Że nasza codzienność wypełniona jest kompulsywnymi odruchami, nawykami, których nie kontrolujemy. I teraz pojawia się problem, bo chcąc dobrze organizować czas, stać się efektywną osobą, musimy uwiązać te wdrukowane siłą zachcianki na krótkiej smyczy, a to nie jest łatwe.
Dodatkowo, nasze mózgi są na tyle przepalone stymulowaniem się wciąż to nowymi bodźcami, że nie przekoloryzuję pisząc, że jest to prawdziwa walka. Nasza zdolność skupienia się przez długi czas na jednej tylko wykonywanej czynności jest żałośnie niska. Chcąc ją wyćwiczyć musimy zmierzyć się z trwałymi zmianami w centralnym procesorze, mózgu.
Na tym etapie nie wyobrażam sobie życia bez telefonu i po prostu nie chciałbym bez niego funkcjonować. Tak bardzo jestem od niego uzależniony. Coś w stylu “palę bo lubię”. Więc nie chodzi tu o całkowity detox, co o odzyskanie KONTROLI. Nad swymi odruchami, zachciankami, wgranym programem. By w poczekalni do lekarza nie wyjmować telefonu z kieszeni, odblokowując ekran i spadając w studnię aplikacji. By mając coś ważnego do zrobienia wyciszyć telefon, odciąć internet – i po prostu się skupić, wciągnąć w wydajną pracę.
Jak często spędzamy czas sami ze sobą?
Bez ekranów, muzyki (no dobra, muzyka jest spoko), powiadomień? Dlaczego przy pierwszej chwili, gdzie możemy od tego wszystkiego odsapnąć, zamiast zanurzyć się w swoje myśli, ewentualnie oczyścić głowę medytując, czym prędzej łapiemy za telefon lub siadamy do laptopa, by znowu się rozproszyć, czymś zająć?
Nie potrafimy już spędzać czasu sami ze sobą, taka smutna prawda.
Największy lęk naszych czasów to taki, że idąc do kibla zapomnimy wziąć ze sobą telefonu.
Ostatnio u fryzjera przeżyłem szok. Czekam na swoją kolej, obok mnie po lewej i prawej siedzi dwóch gości. Obaj non stop wpatrzeni w telefony. Postanawiam się przyjrzeć, co oni tam robią, do chuja. Zerkam na tego po lewej. Ślizga kciukiem tablicę fejsa, NAWET JEJ NIE CZYTAJĄC, po prostu przesuwa dla samego przesuwania. Patrzę na prawo. Gość odpala Insta, zmuła, wychodzi. Włącza messenger, nie ma nowych wiadomości, dusi więc palcem do dołu z prędkością kilka razy na sekundę, odświeżając – wciąż nic, tylko apka wydaje z siebie ciche “ściu!”.
Ściu!
Ściu!
Wychodzi, wbija w przeglądarkę. Jakieś wiadomości sportowe, nie czyta, scrolluje, odpala link do kolejnego wpisu, wpis się ładuje, ślizga palcem NIE CZYTAJĄC, po czym wychodzi na pulpit i zwiesza się tak. W końcu odpala jakąś grę.
Co za jebane zombie, myślę z wyższością i zastygam nagle. W mojej dłoni telefon – nie pamiętam kiedy go odblokowałem i po co, wiem tylko, że mój kciuk właśnie scrolluje fejsa, bez żadnego celu.
Więc to tak, kurwa
Ten wpis też pisałem na raty. Wpierw w nocy zrzuciłem wolne myśli, w przypadkowej kolejności. Wystarczyło je tylko poustawiać, poformatować. To moje trzecie posiedzenie przy tekście, bo efektywność drugiego wynosiła 0%. Prokrastynowałem, wciągałem się w przypadkowe filmy na YT, sprawdzałem messenger i powiadomienia na fejsie. Wszystko dlatego, że złamałem własne zasady odnośnie pracy nad wpisem. Żeby było śmieszniej, zauważyłem, że je łamię dopiero po godzinie spędzonej w czarnej dziurze pisania ze znajomymi o niczym.
Gdybyśmy mieli świadomie wybierać, to zamiast marnowania czasu w aplikacjach, wszyscy skupilibyśmy się na realizowaniu wizji, bieglibyśmy w stronę marzeń. Telefony, facebook, FOMO to nasze związane sznurówki, płotki, których nie jesteśmy w stanie przeskoczyć, o które się wywracamy.
Kontrolowanie własnych odruchów, wyciszanie powiadomień, odkładanie telefonu i samodzielne decydowanie o własnym czasie to nasz doping.
Nie chcę nikogo pouczać, wytykać błędów palcem. Proponuję jedynie zastanowić się, ile Ciebie jest w Tobie każdego dnia? Ile decyzji odnośnie spędzania czasu podejmujesz samodzielnie i jak często robi to za Ciebie automat?